Translate/Tłumacz

wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 4

Siedziałam w pokoju na łóżku i czytałam książkę. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-Jeśli to nie ten pajac Styles, to proszę!
Po chwili do środka wszedł.... brązowooki mulat.
-Pajac Styles. Czy mi się zdaje, czy ty go nie lubisz bardziej od nas wszystkich razem wziętych?
-Pomnóż to przez dziesięć i otrzymasz wynik.
-Ouuu... Okay. Serio, aż tak Cię denerwuje?
-Nie przyszedłeś tu w innej sprawie?
-Tak. Chłopaki i ja dajemy dzisiaj wywiad. Niedługo będziemy się zbierać i miałem ciebie zapytać, czy jedziesz z nami?
-Mam lepsze zajęcia niż oglądanie was jak udzielecie jakiegoś głupiego wywiadu. I jeszcze miałabym jechac z wami jednym samochodem? Nie dziękuję.
-No okay, ale w zupełności wystarczyło zwykłe "nie".
-Lubię wyrażać się jasno, ale też dobitnie... To wszytko?
-Chyba tak.
Wstał i wyszedł z sypialni...
Włączyłam laptopa i weszłam na FB. Od razu dostałam jakąś wiadomość.
Dylan: Hej śliczna :* Co tam?
Ja: Siema piękny :* Nawet spoko. Mój gwóźdź do trumny właśnie pojechał na jakiś wywiad i zostałam sama.. Po za tym, się nudzę.
Dylan: Hahah.. To możee, wyskocz gdzieś na miasto? Rozerwij się trochę. W końcu masz ferie.
Ja: hmmm... Racja :)
Dylan: No widzisz jak dobrze mieć takiego Dylana xD
Ja: Taak. Cudowny Dylan xD Okay, to ja spadam..
Dylan: To widzimy się jutro. Będę po ciebie tak o 17.00..
Ja: Okay.. aa, kiedy masz lot do Ireland?
Dylan: Dzisiaj o 21.40...
Ja: Ok. Buziaki :*
Dylan: :*
Odłożyłam laptopa na szafkę obok łóżka i poszłam do garderoby, gdzie stały moje walizki. Wyjęłam z nich czarne rurki, biały t-shirt i srebrne szelki. Przebrałam się po czym poszłam szukać kluczy od domu Irlandczyka. Nie było to trudne, ponieważ wisiały ona na haczyku przy drzwiach. Kiedy byłam juz w posiadaniu kluczy, ubrałam czarny płaszczyk i czerwone EMU. Wyszłam z domu i zaczęłam zwiedzać okolicę. Zrobiło mi sie trochę chłodno, więc weszłam do pierwszej lepszej kawiarni. Usiadłam przy barku i zamówiłam sobie gorącą czekoladę...
-Cześć.
Nagle obok mnie usiadł jakis chłopak.
-Znamy się?
-Nie, ale możemy się poznać.
-Oo, poważnie?
-Czemu nie?
-Czemu tak?
-Bo widzę przed soba piękną dziewczynę, do ktorej jeśli nie zagadam, będę żałował całe życie?
-Pewny siebie jesteś.
-Greg.
Szeroko sie uśmiechnął i wyciągnął rękę w moją stronę.
-Roxi.
Gadaliśmy ze soba jakąś godzinę, a kiedy Greg dowiedział się, ze nie jestem z Irlandii, zaproponował, że mnie oprowadzi. Zgodziłam się i wyszliśmy z kawiarni.
Podczas zwiedzania, cały czas ze soba gadlismy i się wygłupialismy. Gdy byliśmy na jakimś moście, zadzwonił telefon Grega. Chłopak odebrał i odszedł na bok. Po chwili do mnie wrócił.
-Ymm.. Mój kolega robi imprezę u siebie. Moze chcesz ze mną iść?
-A kolega nie będzie zły jak mnie przyprowadzisz?
-No, co ty?! Im więcej ludzi tym lepsza zabawa!
-W takim razie.... Idziemy.
(...)
Impreza była super! Bardzo dobrze bawiłam się z Gregiem i jego przyjaciółmi. O godzinie 02.00, chłopak zamówił nam taksówkę. Kiedy Irlandczyk wychodził z samochodu, podziękowałam mu za miło spędzony czas i dałam całusa w policzek. On za to, zapewnił mnie, że jeszcze nie raz sie spotkamy...
Kiedy weszłam do domu w salonie zastałam całą piątkę.
Ku**a! Dziewczyno, gdzie ty byłaś?! - naskoczył na mnie Peyne
-Może tak grzeczniej? Bo nie zycze sobie takich odzywek w moim kierunku.
-Dobrze. Czy mogła byś mi wytłumaczyć, gdzie byłaś tyle czasu i jak to mozliwe, ze 17-latka przochdzi po godzinie 02.00 do domu kompletnie pijana?!
-Byłam na imprezie z kolegą. I aż tak zalana, to nie jestem.
-"Aż tak zalana, to nie jestem". Ty to w ogole nawet grama alkoholu w ustach nie powinnaś mieć!
-Abstynent się znalazł.
Liam, weź sie już od niej odpi**dol. Pare drinków to nie koniec świata. Wyluzuj trochę. - wtrącił Louis
Dokłądnie Liaśku, trochę przesadzasz. - dodał Niall - Jak chcesz to idź do pokoju. My mu pomożemy ochłonąć. no chyba, że chcesz posiedzieć z nami?
-Nie, dzięki. Pójdę się położyć.
Ruszyłam po schodach na ostatnie piętro i weszłam do mojego tymczasowego pokoju. Umyłam się, przebrałam w piżamę i padłam zmęczona na łóżko, momentalnie zasypiając...

KOMENTARZ=SZACUNEK DLA AUTORA