Translate/Tłumacz

piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 17

Długo mnie nie było.. Myślałam nad zawieszeniem tego bloga, bo w sumie tracę chęci. Trochę się popieprzyło, ale to nie ważne. Nadal nie wiem, czy będę pisać do końca, czy nie. Teraz dodaję jeden rozdział, bo już dawno go zaczęłam i stwierdziłam, że go dokończę.
Miłego czytania
________________________________________

 
4 dni później

-Ale na pewno przyjdziecie?
-Tak Louis i nie zadawaj, więcej tego pytania bo się rozmyślę.
-Dobrze, ja chciałem się tylko upewnić.
-I musiałeś o to zapytać jakieś 10 razy w ciągu naszej rozmowy oraz wcześniej wysłać 3 sms'y z podobną treścią?
-Taki mój urok.
-Zauważyłam Tomlinson.
-Okay, czyli będziecie?
-Tak. Tak. Tak. Teraz muszę kończyć, pa.
-Do zobaczenia.
Szybko się rozłączyłam i odłożyłam telefon na szafkę przy telewizorze.
Jeju, ale ten człowiek jest męczący. On chyba nigdy nie odpuszcza. Pewnie jakbym powiedziała, że nigdzie się nie wybieram, wpadłby tutaj i wyniósł siłą. No dobra, chyba przesadzam, ale mam właśnie takie wrażenie.
-Z kim rozmawiałaś? - do salonu wszedł ojciec
-Z kolegą. - odpowiedziałam obojętnie
-Wychodzisz gdzieś? - kontynuował przesłuchanie
-Tak.
-Dokąd?
-A co cię to interesuje? To moje życie. - oparłam się o ścianę, a ręce splotłam na piersi
-Z tego, co wiem, to na razie jesteś na moim utrzymaniu i mieszkasz pod moim dachem, więc chyba mam prawo wiedzieć? - zdecydowanie podniósł ton swojego głosu
-Już niedługo.. I nie mam zamiaru ci nic mówić! - wybuchłam. Chwyciłam iPhone'a do ręki i pobiegłam do swojego pokoju.
Czy ten człowiek nigdy nie zmieni swojego stosunku do mnie? Mam już tego wszystkiego dość. Chciałabym, aby mama tu była. Wtedy wszystko wyglądało by inaczej. STOP. Nie mogę się dołować. Idę dzisiaj na imprezę i będę się świetnie bawić.
O godzinie 19.00 przyjechał po mnie Dylan i pojechaliśmy na domówkę do Tomlinsona. Nie miała być, to jakaś duża impreza. Tylko chłopaki, Josh, Perrie i jej przyjaciółka, ja i Dylan.
Na miejscu byliśmy pół godziny później. Wszyscy ucieszyli się na nasz widok, oprócz Stylesa. Jakoś nie mogłam rozszyfrować jego emocji. Był zły? Nie, chyba nie. Szczęśliwy też na pewno nie był. To było jakieś dziwne, ale nie zaprzątałam długo myśli, jego osobą.
Przy okazji poznałam przyjaciółkę Pezz, Katherine, która okazała się być naprawdę fajna i bardzo ładna. Mogę stwierdzić, że była nawet trochę podobna do Perrie.
Zapowiadała się super impreza, zważywszy na to, że Liam nie miał nic przeciwko spożywaniu przeze mnie alkoholu...
Parę godzin po naszym przybyciu wszyscy byli już nieźle wstawieni. Tańczyliśmy, gadaliśmy, śmialiśmy się i piliśmy, coraz więcej. Nawet Harry mi nie przeszkadzał.
-Jak impreza? - spytał Lou, lekko kiwając się na nogach
-Zajebiście. - odpowiedziałam i dokończyłam swojego drinka
-Ej ludzie, gramy w butelkę! - usłyszeliśmy krzyk Horana i wszyscy jak na zawołaniem usiedliśmy w salonie na podłodze tworząc kółko.
Pierwszy kręcił Irlandczyk. Wypadło na Zayna, który musiał twerkować. To był bardzo zabawny widok, ale jak na niego, to dobrze sobie z tym poradził. Później zadania wykonywali Josh, Katherine, Harry, Niall, Dylan, Harry... Po jakiś 10 kręceniach wypadło na mnie.
-Pocałuj mnie. - Styles wypowiedział słowa skierowane do mnie.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem na twarzy. Co on właśnie powiedział?
-Nie. Tak nie można. - zaprotestowałam
-Roxi tego nie przewidują reguły gry.. W sumie, tu nie ma żadnych reguł. - wtrącił Malik
Posłałam mu gromiące spojrzenie i głęboko westchnęłam.
-Ok. - spojrzałam na Harrego. Na jego twarzy widniał pewny siebie uśmiech.
Powoli się do niego zbliżyłam, a gdy odległość między nami była wystarczająco mała, złączyłam nasze usta w pocałunku.
To co poczułam... Jakby motyle w moim brzuchu.
Trwało to o wiele dłużej niż przypuszczałam. Miał, to być zwykły pocałunek i nic więcej, a wyszło coś zupełnie innego.
-Zaraz wrócę. - powiedziałam wstając i wychodząc z pomieszczenia. Skierowałam się schodami na górę i weszłam na balkon. Chłodne powietrze uderzyło w moją twarz.
Co to w ogóle było? Ten pocałunek nie miał mi się w najmniejszym stopniu podobać, to dlaczego jest inaczej? Dlaczego chciałabym to powtórzyć? Przecież ja go nawet nie lubię!
W pewnym momencie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
-Co tutaj robisz?
-Wyszłam się przewietrzyć, nie widać? - odburknęłam zielonookiemu
-Mi to bardziej wygląda na ucieczkę. - podszedł do mnie o oparł się o barierkę
-Zastanów się, gdybym chciała uciec, to dalej byłabym w tym domu? Zapewniam, że nie. Dlaczego miałabym w ogóle uciekać?
-No nie wiem, może przez to, co stało się parę minut temu?
-A co się stało? Nic. To tylko głupia gra i głupi bark zasad oraz twój nie istniejący mózg. To wszystko. - ruszyłam w stronę wejścia
-Podobało ci się.
-Nie, nie podobało. - zatrzymałam się
-Przyznaj się. Na prawdę słabo ci wychodzi kłamanie, Roxi. Widzisz, mam już taki dar, że potrafię oczarować każdą dziewczynę, bez wyjątku.
-Ohh, to jak widać, ja jestem wyjątkiem, bo nic a nic na mnie nie działasz. Zaraz przepraszam, jak na ciebie patrzę, to chce mi się wymiotować. - w sumie, to nie kłamałam. Nie byłam nim zauroczona. Nigdy nie sprawiało mi przyjemności oglądanie jego osoby. Tylko ten pocałunek.. ehh, nie zapowiadał nic dobrego.
Wróciłam do reszty i dalej kontynuowałam zabawę. Przez resztę imprezy, starałam się unikać Stylesa i nawet mi wychodziło. Chciałam zapomnieć o tym beznadziejnym pocałunku, niestety nie wyszło... 
_____________________
Pozdrawiam xx  

środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 16

Witam Was :) Przepraszam, że ten rozdział tak późno dodaję, ale jak zwykle, miałam małe kłopoty z komputerem. Mam nadzieję, że spodoba Wam się to, co tutaj napisałam i liczę na szczere komentarze.
_______________________________________________________
-Dzień dobry. W czym mogę panu pomóc? - zapytała kierując wzrok na osobę stojącą pod drzwiami
-Witam. Chciałbym zwolnić Roxene Evans z reszty lekcji. - odpowiedział swoim zachrypniętym głosem i zaczął rozglądać się po sali. W tym momencie wzrok wszystkich był skierowany na mnie. Nie! Nie! Dlaczego?!
-Ależ oczywiście. Pana imię i nazwisko?
-Harry Styles. - loczek spojrzał w moim kierunku i się uśmiechnął. Po chwili, w sali dało się słyszeć wzdychanie niektórych dziewczyn. Pani Coles, zerknęła na niego ze skonsternowaniem i dalej pisała coś w dzienniku.
-Gotowe, możecie iść.
A muszę? Ehh... Niechętnie wstałam z miejsca, wrzuciłam zeszyt oraz piórnik do torby i razem ze Stylesem opuściłam klasę.
-Co ty odwalasz?! Po co tu przylazłeś?! Nie, nie! Ja w to nie wierzę! - mówiłam podirytowana
-Uspokój się. Nialler nie mógł po ciebie przyjechać, więc...
-Ciebie poprosił?! - przerwałam mu
-No nie, nie do końca. Poprosił Zayna, ale on również był zajęty, więc powiedziałem, że ja mogę to zrobić. Przyjechałam trochę za wcześnie, a nie chciało mi się czekać pod szkołą, więc zdecydowałem, że cię zwolnię. - wyjaśnił bardzo spokojnie, cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku
-Ty i Malik jesteście totalnymi idiotami! Teraz będę musiała zmienić szkołę... - w tym momencie nawet nie zadawałam sobie tego trudu i nie myślałam co mówię czy robię
-Zmienić szkołę? Dlaczego? - zaśmiał się cicho
-Nie będę mieć tu życia. Nikt z moich znajomych, oprócz Dylana, nie wiedział kim jest mój ojciec, więc również nie mieli pojęcia, że mogę znać najsławniejszy boysband na świecie.
-Może nie będzie tak źle?
-Spieprzyłeś wszystko Styles! - rzuciłam mu wrogie spojrzenie
-Ohh, bardzo przepraszam, że chciałem być miły i odebrać cię ze szkoły! - podniósł głos
-W taki razie, nie staraj się być miły, bo ci to nie wychodzi. - warknęłam i poszłam przodem
Siedziałam w swoim pokoju i odrabiałam pracę domową z matematyki, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Leniwie podniosłam się z krzesła i je otworzyłam. Moim oczom ukazały się szare tęczówki, które nie ukrywały swojego zadowolenia wywołanego, jak przypuszczam, moim widokiem.
-Dylan. - kąciki moich ust lekko się podniosły
-Roki, jak tam? - chłopak wszedł za mną do pomieszczenia i usiadł na łóżku
-Właśnie skończyłam robić matmę.. ale sądzę, że nie oto ci chodzi?
-Haha, jak ty mnie dobrze znasz. Przypuszczam, że Harry przeżył skoro nie mówią jeszcze o żadnym morderstwie w telewizji?
-Niestety.. ahh, to zbyt piękne, by mogło być prawdziwe.
-Co on w ogóle, tam robił? - spytał wyraźnie zaciekawiony
-Horan nie mógł przyjechać, wysłał Malika, a ten zrzucił to na mopa.. W sumie, to on sam się do tego zaoferował.
-Mopa? Daj spokój, włosy ma akurat zajebiste.
-To się z nim umów.
-Sądzisz, że zgodził by się?
-Wolf!
-Przepraszam, pofantazjować już sobie nie można? - zaśmiał się
-Ohh przyjacielu.. - opadłam zrezygnowana na miękki materac
-Chodź. - wstał i podał mi rękę
-Gdzie? - spytałam zdziwiona
-Na miasto. Odstresujesz się trochę.
-Może masz rację? Chodźmy. - chwyciłam jego dłoń i wstałam z łóżka...
Szliśmy do Starbucks'a, żeby napić się kawy, gdy usłyszałam jak ktoś woła moje imię.
-Tomlinson. - wysyczałam – Jeszcze tego brakowało.
-Spokojnie, oddychaj Roki. - śmiał się Dylan
Odwróciłam się w stronę, skąd dochodził głos chłopaka. Nie był sam. Razem z Eleanor oraz Zaynem i Perrie, wychodzili właśnie z BIG STAR. Lekki uśmiech za widniał na mojej twarzy, kiedy napotkałam wzrokiem obie dziewczyny.
-Idą do nas. - szepnął Wolf
-Widzę.
-Proszę, tylko go nie rozszarp. - spojrzał na mnie z rozbawieniem w oczach. Dobrze wiedziałam, że chodzi mu o Malika. Dylan wszystko o mnie wiedział i doskonale znał moją wybuchową stronę. Byłam dość impulsywną osobą i często nie myślałam, kiedy coś robię, czy mówię. W takich sytuacjach, skutki moich czynów nie zawsze dawały zamierzony cel.
-Postaram się. - odpowiedziałam, wpatrując się w postać wysokiego Mulata. Miałam taką ochotę mu wygarnąć.. TU I TERAZ.
-Hej. - uśmiechnęłam się do grupki, która w tym momencie stała przed nami. Wszyscy zgodnie odpowiedzieli, a ich spojrzenia powędrowały na mojego przyjaciela. Zupełnie o nim zapomniałam.
-To jest Dylan. Dylan, to Louis, Eleanor, Perrie i Zayn.
-Cześć Wam. - chłopak zwrócił się do reszty
-Cześć, miło cię poznać. - Perrie odpowiedziała z ciepłym uśmiechem wymalowanym na twarzy. Zaraz po niej, przywitali się El, Lou i Zayn.
-Gdzie idziecie? - spytała Calder
-Właśnie wybieraliśmy się do Starbucks'a, może chcecie iść z nami? - zaproponował Wolf, za co miałam ochotę przypieprzyć mu w głowę. Nie żebym nie lubiła towarzystwa dziewczyn, czy Tommo. Oni są spoko. Chodzi mi o Zayna. Nie chciałam ryzykować puszczeniem moich nerw.
-Pewnie. - wyszczerzył się Tomlinson
Jedną grupą ruszyliśmy do kawiarni. Razem z El i Pezz, zajęłyśmy wybrane miejsce, a chłopaki poszli coś zamówić.
-Ty i Dylan słodko razem wyglądacie. Długo jesteście ze sobą? - wypaliła Perrie
-Co? - zszokowało mnie to, co ona powiedziała. Ja i Dylan? Nawet gdyby był hetero, nigdy coś takiego nie miałoby miejsca. - On jest moim przyjacielem. Z resztą najlepszym przyjacielem.
-Mówisz, że między wami nic nie ma? - zdziwiła się Eleonor
-No nie. Czemu w ogóle pomyślałyście, że ja i on?
-Świetnie się dogadujecie. Zdawało się wyczuwać chemię między wami. - wyjaśniała
-Co?! Hahaha... Nie, na pewno nie. - zaczęłam się śmiać. Mój chichot przyciągnął uwagę innych klientów, co od razu sprawiło, że lekko się zaczerwieniłam. Spojrzałam na Wolf'a. Patrzył na mnie z ciekawością. Taa.. Pewnie się zastanawiał, co tak rozśmieszyło jego przyjaciółkę, że zrobiła z siebie debilkę w miejscu publicznym.
-Co cię tak śmieszy? Byłaby z was cudowna para. - mówiła Perrie
-Może i by była, ale jemu podoba się ktoś inny.
-Na pewno nie jest lepsza od ciebie. - dziewczyny nie dawały za wygraną. Cała ta sytuacja strasznie mnie bawiła.
-Zgadzam się. Nie mam pojęcia, co Wolf w nim widzi. - Boże, jak mój przyjaciel może gustować w chłopakach typu Styles?! Serio, cały czas mnie to zastanawia. Harry, to nic ciekawego. Taki przeciętny Brytyjczyk, a i tak ugania się za nim parę milionów lasek. Sława.
-Czyli nic straconego.. Zaraz, ty powiedziałaś „nim”? - zdziwiła się El
-Tak. Dylanowi podoba się Harry, haha. Boże, mój przyjaciel mnie załamuje.
-Dylan jest gejem? - upewniała się Edwards
-Nie inaczej. Chyba wam to nie przeszkadza, co nie? - zmrużyłam oczy, próbując wyczytać coś z ich wyrazów twarzy
-Nie, no co ty? W sumie, mogłyśmy się domyśleć. - dziewczyny wymieniły między sobą porozumiewawcze spojrzenia
-Hmm? - nie wiedziałam, o co im chodziło
-Jest za przystojny na hetero. - Perrie spojrzała na Wolf'a i za chwilę wybuchnęłyśmy śmiechem
Jakieś 3 minuty później dołączyli do nas chłopaki.
-A wam co tak wesoło? - spytał Louis
-Babskie sprawy. - Eleanor zakończyła tą, jakże krótką konwersację
Nagle do naszego stolika podeszła grupka dziewczyn, prosząc o zdjęcie z Lou i Zaynem oraz Perrie. Więc tak wygląda życie gwiazd? Mili dla każdego i nie mogą odmówić? To znaczy, pewnie i by mogli, ale ich wizerunek w oczach fanów automatycznie by spadł. Zdecydowanie, to nie dla mnie. Fakt, na pewno miło jest, kiedy ktoś prosi cię o autograf czy zdjęcie, ale bez przesady. Gdy jesteś sławny, trudno jest o chwilę prywatności. Wszędzie paparazzi i ci namolni fani. Przecież, to można iść się pociąć.
Kiedy fanki zrobiły sobie zdjęcia z moimi znajomymi, wróciliśmy do normalnej rozmowy. Jakieś pół godziny później wyszliśmy z kawiarni i poszliśmy pochodzić jeszcze po sklepach...
Szłam sama za resztą, próbując odpisać na sms'a, gdy poczułam czyjąś osobę obok mojej.
Podniosłam wzrok znad ekranu i zobaczyłam czekoladowe tęczówki, bacznie obserwujące mój każdy ruch.
-Coś się stało? - spytałam wlepiając wzrok w iPhone'a
-Nie. To znaczy, chciałem cię przeprosić. Wiem, że nie powinienem puszczać Harrego po ciebie do szkoły, ale strasznie się wtedy spieszyłem i dopiero, kiedy on wyszedł, zorientowałem się, co tak właściwie zrobiłem. Mam nadzieję, że Styles nic nie odwalił? - mówił nie pewnie
Wow. Przeprosił? Czyli, że jednak jest w porządku i ja niepotrzebnie się na niego wkurzyłam? Wychodzi na to, że tak. Boże Roxi, co się z tobą dzieje? Dawniej byś tak łatwo nie odpuściła.
-Noo, nie mogę powiedzieć, że nic nie zrobił, bo zrobił chyba za dużo, ale.. Rozumiem, że to nie twoja wina, a do tego wszystkiego przyczyniła się tylko jego zryta psychika, więc się nie przejmuj. Nie gniewam się. - zerknęłam na niego i lekko się uśmiechnęłam. Na jego twarzy też pojawił się promienny uśmiech, co sprawiło, iż poczułam się lepiej...
Do domu wróciłam na godzinę 21.00. Ojciec chyba już dawno tam był, bo kiedy przyszłam, prawie zrobił mi awanturę o to, że jeśli wychodzę i mam zamiar wracać tak późno to powinnam go o tym informować. Czyżby się mną przejmował? Haa.. Roxene, to żart stulecia! 
________________________________________________
To taki króciutki.. W kolejnym rozdziale planuję dodać, więcej akcji. Będzie się działo! - przynajmniej mam taki plan xD
Całuski xoxo 
 

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 15

Hey koty <3 Chciałam wam podziękować za ponad 3000 wyświetleń! Niby mało, ale dla mnie to wiele znaczy.
Akcja opowiadania powoli będzie się rozkręcać, ale w końcu się skończy.. Wtedy na pewno o was nie zapomnę ;) Jesteście wspaniałymi czytelnikami. KOCHAM WAS <3
_________________________________________________________
Obudziłam się o 11.40. Przeciągnęłam się i otworzyłam lekko zaspane oczy. W całym pokoju panował totalny bajzel. Moja bielizna, ubrania, buty, były wszędzie porozrzucane. Na samą myśl o sprzątaniu tego wszystkiego robiło mi się niedobrze.
Bożeee... Zostawiłam ich tylko na 10 minut, a oni już zaczęli urządzać sobie pokaz mody..
Obraz Nialla w mojej różowej sukience i czarnych szpilkach, cały czas malował mi się przed oczami. Co alkohol potrafi zrobić z ludźmi? Nigdy nie przypuszczałam, ze będę świadkiem takich scen, jakie miały miejsce dzisiejszej nocy...
Powoli wstałam i leniwym krokiem ruszyłam do łazienki, omijając wszystkie porozwalane rzeczy. Gdy byłam już nieco ogarnięta, postanowiłam uporać się z bałaganem w sypialni. Niechętnie zaczęłam zbierać wszystko z podłogi i odkładać na swoje miejsce. Jakieś półgodziny później, pomieszczenie, na swój sposób, było uprzątnięte. Po porannej, dość wyczerpującej pracy, zrobiłam się nieco głodna. Sięgnęłam po iPhone'a, który leżał na nocnej półce i zeszłam do kuchni. W całym domu panowała cisza. Ojciec cały czas nie wrócił z.... właściwe, to gdzie on był? Z resztą nieważne.
Podeszłam do lodówki i ją otworzyłam.
-Pusto? - zdziwiłam się – Chyba muszę iść na zakupy.
Weszłam do przedpokoju, ubrałam płaszcz, szalik, czapkę oraz emu i wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi na klucz. Dotarcie do sklepu zajęło mi jakieś 20 minut. Kiedy drzwi TESCO się otworzyły, ciepłe powietrze uderzyło moją twarz. Przyjemnie. Sięgnęłam po koszyk i weszłam do środka.
Chodziłam między pułkami, gdy nagle na kogoś wpadłam.
-Oj, przepraszam. Zapatrzyłam się. - powiedziałam szybko, nie podnosząc wzroku na osobę stojącą przede mną
-Hej Roxene. Nie musisz przepraszać. Tak właściwie to moja wina.
-O, Liam, to ty. Cześć. - spojrzałam na niego i niepewnie odpowiedziałam
Odwróciłam swoją twarz w kierunku półki i zaczęłam się zastanawiać, jaka herbatę wybrać. Kątem oka spostrzegłam, że Payne robi to samo.
Ehh.. ta niezręczna cisza, jak ja jej nie lubię...
Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam usta.
-Dziękuję. - powiedziałam cicho
-Hmm? - skierował na mnie swoją uwagę, a zdezorientowanie malowało się na jego twarzy
-Że przyjechałeś jak cię o to poprosiłam. Gdyby nie ty, chłopaki pewnie odwalili by coś jeszcze gorszego, a ja nie miałabym na to wpływu. Na prawdę, dziękuję. - spojrzałam na niego
-Nie ma za co. Ogólnie, to ja powinienem cie za nich przepraszać. Zawsze coś odpieprzą i dla tego powinienem ich lepiej pilnować.
-Haha... Jak Dad'y Payne? - zachichotałam
-Dokładnie.. Duży bałagan ci tam zostawili? - spytał masując się po karku
-Dość spory, ale już ogarnęłam.
-Może w ramach przeprosin dasz zaprosić się na kawę...... albo herbatę?
-Ohh Liam... Nie wiem. Jakoś nie mam ochoty nigdzie wychodzić. Przepraszam, ale się śpieszę. - szybko stamtąd odeszłam i rzuciłam ciche „na razie”
Po uzupełnieniu lodówki i zjedzeniu śniadania, usiadłam w salonie przed TV i zaczęłam skakać po kanałach. Zostawiłam na jakieś komedii i wybrałam numer do Dylana. Nie odbierał. Zrezygnowana położyłam telefon na stoliku i zaczęłam oglądać film.
Nudzę się... nudzę się.... nudzę się.... Liam.... nudzę się.... Liam... Liam... Zadzwonię do Liama!
Ja serio chcę zadzwonić do Payne'a? W sumie, to czemu nie.. Przecież nie będę w kółko być na niego obrażona.
Wzięłam komórkę z powrotem do ręki i wybrałam odpowiedni numer.
A może do niego napiszę? Tak, to lepszy pomysł.
 

Czekałam jakieś 3 minuty, kiedy usłyszałam dźwięk sygnalizujący, że mam nową wiadomość. Odpowiedź od Liama.
  
 
 Wstałam z kanapy, wyłączyłam telewizor i ruszyłam do swojego pokoju. Szybko się przebrałam, poprawiłam makijaż i kiedy ostatni raz przeglądałam się w lustrze, zauważyłam, że cały czas się uśmiecham. Hmm.. dziwne?
Niedługo po tym, usłyszałam pukanie do drzwi. Zeszłam na dół i otworzyłam je. Stał w nich Liam z uśmiechem na twarzy. Zmierzyłam go wzrokiem od góry do dołu i zauważyłam, że on robi to samo.
-Ładnie wyglądasz. Gotowa?
-Emm.. Dziękuję. Tak, chwilka. - założyłam płaszcz, szalik i buty, po czym zamknęłam drzwi od domu...
Jadąc samochodem do kawiarni, sprzeczaliśmy się o to, czy będę pić kawę czy herbatę.
Payne i te jego zasady. Czy on nie może pojąć, że do ukończenia mojej pełnoletności zostały niecałe trzy miesiące? Z resztą, to tylko kawa! Tu w ogóle jest jakieś ograniczenie wiekowe?
-Serio, nic mi się nie stanie jak napiję się kawy.
-Dziecko zrozum, że nie dostaniesz kawy.
-Ale..
-Nie.
Rozmowa trwająca od jakiś 5 minut nie dawała rezultatów. To sprzecznie nie miało końca i było zupełnie bez sensu, bo żadne z nas nie zamierzało odpuścić.
-To już nawet 80-letni dziadek jest bardziej na luzie niż ty. - splotłam ręce na piersi z niezadowoloną miną
-Ranisz.. - odpowiedział udając urażonego
-Jakoś mnie to nie rusza.
-Hmm...
-Dlaczego jesteś taki uparty? - spytałam patrząc na niego
-Ponieważ mam w naturze tak, że troszczę się o innych.
-Ooo... - za nim do końca dotarły do mnie jego słowa minęła jakaś minuta – Dlatego też zrobiłeś mi wtedy taką awanturę?
-Ehh.. Noo, tak. To nie ma nic do rzeczy, czy jesteś pełnoletnia, czy nie. Po prostu się martwiłem. Zupełnie nie znałaś Irlandii, a my nie mieliśmy pojęcia gdzie jesteś. Mogło ci się coś stać. - powiedział, a w jego oczach zobaczyłam szczerość – A nawiązując do kawy. Nie jest ona zbyt zdrowa dla ludzi w twoim wieku. Picie jej próbowałem nawet wybić z głowy Zaynowi, ale on to on.
-Umm.. chyba rozumiem. Dziękuję... i przepraszam. No, a skoro nie dam rady cię przekonać, to może napiję się czekolady?
-Jak dla mnie, może być. - uśmiechnął się zwycięsko...
Popołudnie w towarzystwie Liama, minęło naprawdę bardzo fajnie. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach i było zabawnie. Tylko raz Payne wszedł na temat Stylesa, ale gdy zauważył, że nie mam najmniejszej ochoty na tematy dotyczące niego, przeprosił i zaczął gadać o czymś innym...
Minął już tydzień od powrotu do szkoły. Niall zaoferował się, że będzie mnie rano zawoził na lekcje i z nich odbierał, ponieważ nie może darować sobie tej mojej kostki. Nie uśmiecha mi się, to za bardzo, gdyż nie chciałabym, aby ktokolwiek z moich znajomych, wiązał mnie z One Direction. Niestety nie miałam wyjścia. Moje szczęście w tym wszystkim jest takie, że będzie to robił tylko przez dwa tygodnia, a później da mi spokój. Horan, był jeszcze tak miły, że obiecał nigdy nie wychodzić z samochodu, gdy jest pod szkołą. Dylan cały czas się nabija z tej całej sytuacji, ale trzyma język za zębami, więc jest okay...
Siedziałam w przedostatniej ławce pod ścianą i udawałam, że słucham o budowie układu kostnego człowieka. W klasie, oprócz wykładu pani Coles, było słychać szepty niektórych osób. Co chwila spoglądaliśmy na siebie z Dylanem i wymienialiśmy głupie uśmiechy. Głupawka.
Nagle po klasie rozniosło się pukanie do drzwi, a po chwili zaczęły się otwierać. Cała klasa ucichła. Kiedy podniosłam wzrok na osobę wchodzącą do klasy, poczułam się jakby ktoś przywalił mi patelnią w łeb.
-Nie... - powiedziałam cicho...
_________________________________________________
Liczę na szczere komentarze ;)