Akcja opowiadania powoli będzie się rozkręcać, ale w końcu się skończy.. Wtedy na pewno o was nie zapomnę ;) Jesteście wspaniałymi czytelnikami. KOCHAM WAS <3
_________________________________________________________
Obudziłam
się o 11.40. Przeciągnęłam się i otworzyłam lekko zaspane oczy.
W całym pokoju panował totalny bajzel. Moja bielizna, ubrania,
buty, były wszędzie porozrzucane. Na samą myśl o sprzątaniu tego
wszystkiego robiło mi się niedobrze.
Bożeee...
Zostawiłam ich tylko na 10 minut, a oni już zaczęli urządzać
sobie pokaz mody..
Obraz
Nialla w mojej różowej sukience i czarnych szpilkach, cały czas
malował mi się przed oczami. Co alkohol potrafi zrobić z ludźmi?
Nigdy nie przypuszczałam, ze będę świadkiem takich scen, jakie
miały miejsce dzisiejszej nocy...
Powoli
wstałam i leniwym krokiem ruszyłam do łazienki, omijając
wszystkie porozwalane rzeczy. Gdy byłam już nieco ogarnięta,
postanowiłam uporać się z bałaganem w sypialni. Niechętnie
zaczęłam zbierać wszystko z podłogi i odkładać na swoje
miejsce. Jakieś półgodziny później, pomieszczenie, na swój
sposób, było uprzątnięte. Po
porannej, dość wyczerpującej pracy, zrobiłam się nieco głodna.
Sięgnęłam
po iPhone'a, który leżał na nocnej półce i zeszłam do kuchni. W
całym domu panowała cisza. Ojciec cały czas nie wrócił z....
właściwe, to gdzie on był? Z resztą nieważne.
Podeszłam
do lodówki i ją otworzyłam.
-Pusto?
- zdziwiłam się – Chyba muszę iść na zakupy.
Weszłam
do przedpokoju, ubrałam płaszcz, szalik, czapkę oraz emu i wyszłam
z domu zamykając za sobą drzwi na klucz. Dotarcie do sklepu zajęło
mi jakieś 20 minut. Kiedy drzwi TESCO się otworzyły, ciepłe
powietrze uderzyło moją twarz. Przyjemnie. Sięgnęłam po koszyk i
weszłam do środka.
Chodziłam
między pułkami, gdy nagle na kogoś wpadłam.
-Oj,
przepraszam. Zapatrzyłam się. - powiedziałam szybko, nie podnosząc
wzroku na osobę stojącą przede mną
-Hej
Roxene. Nie musisz przepraszać. Tak właściwie to moja wina.
-O,
Liam, to ty. Cześć. - spojrzałam na niego i niepewnie
odpowiedziałam
Odwróciłam
swoją twarz w kierunku półki i zaczęłam się zastanawiać, jaka
herbatę wybrać. Kątem oka spostrzegłam, że Payne robi to samo.
Ehh..
ta niezręczna cisza, jak ja jej nie lubię...
Wzięłam
głęboki oddech i otworzyłam usta.
-Dziękuję.
- powiedziałam cicho
-Hmm?
- skierował na mnie swoją uwagę, a zdezorientowanie malowało się
na jego twarzy
-Że
przyjechałeś jak cię o to poprosiłam. Gdyby nie ty, chłopaki
pewnie odwalili by coś jeszcze gorszego, a ja nie miałabym na to
wpływu. Na prawdę, dziękuję. - spojrzałam na niego
-Nie
ma za co. Ogólnie, to ja powinienem cie za nich przepraszać. Zawsze
coś odpieprzą i dla tego powinienem ich lepiej pilnować.
-Haha...
Jak Dad'y Payne? - zachichotałam
-Dokładnie..
Duży bałagan ci tam zostawili? - spytał
masując się po karku
-Dość
spory, ale już ogarnęłam.
-Może
w ramach przeprosin dasz zaprosić się na kawę...... albo herbatę?
-Ohh
Liam... Nie wiem. Jakoś nie mam ochoty nigdzie wychodzić.
Przepraszam, ale się śpieszę. - szybko stamtąd odeszłam i
rzuciłam ciche „na razie”
Po uzupełnieniu lodówki i
zjedzeniu śniadania, usiadłam w salonie przed TV i zaczęłam
skakać po kanałach. Zostawiłam na jakieś komedii i wybrałam
numer do Dylana. Nie odbierał. Zrezygnowana położyłam telefon na
stoliku i zaczęłam oglądać film.
Nudzę
się... nudzę się.... nudzę się.... Liam.... nudzę się....
Liam... Liam... Zadzwonię do Liama!
Ja
serio chcę zadzwonić do Payne'a? W sumie, to czemu nie.. Przecież
nie będę w kółko być na niego obrażona.
Wzięłam
komórkę z powrotem do ręki i wybrałam odpowiedni numer.
A
może do niego napiszę? Tak, to lepszy pomysł.
Czekałam jakieś 3 minuty, kiedy usłyszałam dźwięk sygnalizujący, że mam nową wiadomość. Odpowiedź od Liama.
Wstałam
z kanapy, wyłączyłam telewizor i ruszyłam do swojego pokoju.
Szybko się przebrałam, poprawiłam makijaż i kiedy ostatni raz
przeglądałam się w lustrze, zauważyłam, że cały czas się
uśmiecham. Hmm.. dziwne?
Niedługo
po tym, usłyszałam pukanie do drzwi. Zeszłam na dół i otworzyłam
je. Stał w nich Liam z uśmiechem na twarzy. Zmierzyłam go wzrokiem
od góry do dołu i zauważyłam, że on robi to samo.
-Ładnie
wyglądasz. Gotowa?
-Emm..
Dziękuję. Tak, chwilka. - założyłam płaszcz, szalik i buty, po
czym zamknęłam drzwi od domu...
Jadąc
samochodem do kawiarni, sprzeczaliśmy się o to, czy będę pić
kawę czy herbatę.
Payne
i te jego zasady. Czy on nie może pojąć, że do ukończenia mojej
pełnoletności zostały niecałe trzy miesiące? Z resztą, to tylko
kawa! Tu w ogóle jest jakieś ograniczenie wiekowe?
-Serio,
nic mi się nie stanie jak napiję się kawy.
-Dziecko
zrozum, że nie dostaniesz kawy.
-Ale..
-Nie.
Rozmowa
trwająca od jakiś 5 minut nie dawała rezultatów. To sprzecznie
nie miało końca i było zupełnie bez sensu, bo żadne z nas nie
zamierzało odpuścić.
-To
już nawet 80-letni dziadek jest bardziej na luzie niż ty. -
splotłam ręce na piersi z niezadowoloną miną
-Ranisz..
- odpowiedział udając urażonego
-Jakoś
mnie to nie rusza.
-Hmm...
-Dlaczego
jesteś taki uparty? - spytałam patrząc na niego
-Ponieważ
mam w naturze tak, że troszczę się o innych.
-Ooo...
- za nim do końca dotarły do mnie jego słowa minęła jakaś
minuta – Dlatego też zrobiłeś mi wtedy taką awanturę?
-Ehh..
Noo, tak. To nie ma nic do rzeczy, czy jesteś pełnoletnia, czy nie.
Po prostu się martwiłem. Zupełnie nie znałaś Irlandii, a my nie
mieliśmy pojęcia gdzie jesteś. Mogło ci się coś stać. -
powiedział, a w jego oczach zobaczyłam szczerość – A nawiązując
do kawy. Nie jest ona zbyt zdrowa dla ludzi w twoim wieku. Picie jej
próbowałem nawet wybić z głowy Zaynowi, ale on to on.
-Umm..
chyba rozumiem. Dziękuję... i przepraszam. No, a skoro nie dam rady
cię przekonać, to może napiję się czekolady?
-Jak
dla mnie, może być. - uśmiechnął się zwycięsko...
Popołudnie w towarzystwie Liama, minęło
naprawdę bardzo fajnie. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach i było
zabawnie. Tylko raz Payne wszedł na temat Stylesa, ale gdy zauważył,
że nie mam najmniejszej ochoty na tematy dotyczące niego,
przeprosił i zaczął gadać o czymś innym...
Minął
już tydzień od powrotu do szkoły. Niall zaoferował się, że
będzie mnie rano zawoził na lekcje i z nich odbierał, ponieważ
nie może darować sobie tej mojej kostki. Nie uśmiecha mi się, to
za bardzo, gdyż nie chciałabym, aby ktokolwiek z moich znajomych,
wiązał mnie z One Direction. Niestety nie miałam wyjścia. Moje
szczęście w tym wszystkim jest takie, że będzie to robił tylko
przez dwa tygodnia, a później da mi spokój. Horan, był jeszcze
tak miły, że obiecał nigdy nie wychodzić z samochodu, gdy jest
pod szkołą. Dylan cały czas się nabija z tej całej sytuacji, ale
trzyma język za zębami, więc jest okay...
Siedziałam
w przedostatniej ławce pod ścianą i udawałam, że słucham o
budowie układu kostnego człowieka. W klasie, oprócz wykładu pani
Coles, było słychać szepty niektórych osób. Co chwila
spoglądaliśmy na siebie z Dylanem i wymienialiśmy głupie
uśmiechy. Głupawka.
Nagle
po klasie rozniosło się pukanie do drzwi, a po chwili zaczęły się
otwierać. Cała klasa ucichła. Kiedy podniosłam wzrok na osobę
wchodzącą do klasy, poczułam się jakby ktoś przywalił mi
patelnią w łeb.
-Nie...
- powiedziałam cicho...
_________________________________________________
Liczę na szczere komentarze ;)
FHRFDSHFEWORIHGBOTEIHGOITBOIHOIBHOREHBOFRHTEOIHGNVIOHEROIBGUHOEHBORRBDSVGRHYUTRBSDVGTU4HYGERJVEVFSWAH4YG
OdpowiedzUsuńCzy to było szczere? :D
- you know that girl, sylwia XD
Taaak. To było bardzo szczere jak na twoją osobę xD haha ;**
Usuńno wiec .. jak zwykle dostałam linka ale zapomniałam skomentować xD
OdpowiedzUsuńNo więc jak dla mnie jest zajebiście i w pełni zgadzam się z Sylwią xDD
Czekam na następny.
Dodaj szybko :D