Translate/Tłumacz

czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 7

*Niall*
-Zaaayn! Długo jeszcze? - krzyknąłem a mój żołądek znowu zaczął dopominać się o jedzenie. z resztą nie tylko mój. Razem z chłopakami siedzieliśmy w jadalni i czekaliśmy, aż Malik - mistrz kuchni, zrobi śniadanie. Louis z Harrym, jak małe dzieci uderzali rękami w stół i krzyczeli: "CHCEMY JEŚĆ!". Liam czytał gazetę, a ja w przerwach od pospieszania Brytyjczyka, rozmawiałem z moim bratem. Po około 10 minutach do jadalni wszedł Zayn z długo wyczekiwanym posiłkiem.
-Smacznego. - powiedział Malik i wszyscy dosłownie, rzucili się na omlety. - Roxi jeszcze nie wstała? Dziwne.
-Co nie? Taki ranny ptaszek z niej, a tu już po 12.00 i jej ciągle nie widać.
-Po prostu chce spędzać w naszym towarzystwie jak najmniej czasu. - wtrącił Liam
-Ty znowu? W nocy chyba spoko się z nią bawiliśmy? A biorąc pod uwagę to, co powiedziała nam o swoim ojcu... - zaczął Lou
-Louis, to jest nasz menager. I jednak sądzę, że Roxene za nad to wszystko wyolbrzymia. - Payne upierał się przy swoim
-Rozpieszczona panienka i tyle. - dodał Hazza
-Oo, hej Rox. - nagle zobaczyłem blondynkę stojącą w progu - Siadaj, właśnie jemy śniadanie.
-Nie dzięki. zjem coś na mieście. - po chwili dało się słyszeć trzask zamykanych drzwi
-Brawo panowie! Tym razem to się postaraliście. - z wyrzutem zaczął Zayn
-Ogarnęli byście się w końcu. Ciągle na nią narzekacie, a spojrzelibyście na siebie. - dołączył się Tommo
-Wątpię, żeby Roxi zasłużyła na tego typu traktowanie. Ona jest super dziewczyną, a wy zachowujecie się jak gówniarze. - nawet Greg wypowiedział się w tej kwestii
-A ty Niall? Co nam powiesz? - zapytał z lekką złością w głosie, Harry
-Ja? Wiecie, szkoda mi słów na takich błaznów jak wy. - wstałem od stołu i poszedłem ubrać kurtkę
-I gdzie idziesz? - burknął Liam
-Poszukać jej.
-Ale zaraz jedziemy na wywiad, później jeszcze spotkanie z fanami. - przypomniał Louis
-Szczerze? Mało mnie to teraz interesuje. Harry i Liam zwalili sprawę, a ja chcę to jakoś naprawić. - byłem stanowczy
-Okay.. Idź jej poszukać, a my ściemnimy Dean'owi że źle się poczułeś czy coś. - Malik wymienił spojrzenie z Tomlinsonem
-Zaczekaj, pomogę ci. - zakomunikował Greg i minutę później wyszliśmy z domu
*Louis*
-Wiecie, że to wy powinniście teraz biec za Roxi, a nie Niall? Tylko szkoda, że wasz honor wam na to nie pozwala. - Zayn nakręcał się coraz bardziej. widać, że był zły. W sumie to mu się nie dziwię, sam byłem na nich bardzo wkurzony. Zawsze muszą szukać dziury w całym. Payne, to jeszcze rozumiem, dla niego zawsze rzeczy idealne były podejrzane, ale Styles? Ten Harry Styles, który na świat patrzy przez różowe okulary? Oo nie. On się na nią uwziął. Nie darzy jej zbytnią sympatią.. w końcu jest to dziewczyna, która gasi go na każdym kroku.
-Dacie już spokój? Nic złego nie zrobiliśmy, a że dziewczynka ma humorki, to nie nasza wina! - bronił się Haz
-I właśnie o to chodzi, nie dajecie jej szansy. Wszystko przez nią, a wy wielkie świętoszki i niczemu winni. - starałem się przemówić im do rozsądku, ale do nich to jak do ściany
-Możemy skończyć temat? Z resztą musimy już jechać. - Liam wstał z miejsca i zaczął się szykować
-Gdyby nie fakt, że robimy to dla fanów.. nigdzie bym z wami nie jechał. - zakończył Malik...

piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 6

Postanowiłam nie zwracać na to uwagi.
-Roxi, chcieliśmy z tobą pogadać. - powiedział Zayn z wyczuwalnym spokojem w głosie
-Sadziłam, że na dole wszystko sobie wyjaśniliśmy. - otarłam łzę spływającą po mim policzku
-No, tak nie do końca. - odparł Niall
-Chłopaki proszę, zostawcie mnie w spokoju. Na prawdę nie mam ochoty na żadne rozmowy. możecie to dla mnie zrobić?
-Ale my... - wyrwał Liam
-Liam, nie. - Mulat zatrzymał chłopaka - Wychodzimy.
Wszyscy, zgodnie z rozkazem Malika, opuścili sypialnię. Dalej siedziałam na parapecie, wbijając wzrok w białe dachy domów, widniejących gdzieś w oddali. Nieustająca głucha cisza, powoli zmuszała mnie do wrócenia myślami, na temat One Direction.
Prawdą jest, że mój ojciec poświęca im więcej czasu i niekiedy, traktuje ich lepiej ode mnie, ale... CZY TO WINA CHŁOPAKÓW? Oczywiście, gdyby nie podjęli się pracy z nim..... wszystko wyglądałoby inaczej. Nie byłoby Liam, Zayn, Harry, Louis i Niall, a w zamian słyszałabym Roxi. Niestety tak nie jest. Tata nie potrafi oddzielić życia zawodowego od rodzinnego i to jego, a raczej mój problem.
Z tego punktu widzenia... Chłopaki nie mają wielkiego wpływu na postępowanie ich szefa. Tylko, że nadal nie potrafię niemieć im za złe tej całej sytuacji. Ehh...
Wzięłam do ręki telefon i wybrałam numer do jedynej osoby, która mogła mi pomóc. Po trzech sygnałach usłyszałam głos w słuchawce.
-Hej kotek, co się stało?
Cały on, zawsze wie jakiej rozmowy się spodziewać.
-Hej Dylan. Już w Alpach?
-Tak. Od jakiś trzech godzin. Ale mów, o co chodzi?
-Czy ja jestem nie fer w stosunku do chłopaków?
-Mogłem się domyśleć, że o nich chodzi... Z tego co mi mówisz i co sam zauważyłem, wiem, że odkąd twój tata zaczął z nimi pracować, zostałaś odstawiona na drugi plan. Miałem też okazję porozmawiać z Liamem i chyba Harrym.. No wiesz, ten w loczkach.
-Tak, to Harry. - cicho się zaśmiałam
-Oni wydali mi się być naprawdę w porządku. wypytywali mnie gdzie idziemy, kiedy wrócimy, ten Liam prosił nawet o moje dane osobowe, haha... Skąd oni się urwali? Tacy opiekuńczy.
-Taa.. Opiekuńczy? Raczej bojący się mojego ojca.
-Wiesz, nie wydaje mi się. Sądzę, że oni serio by chcieli jakoś się do ciebie zbliżyć.. Ale, nawiązując do odpowiedzi na twoje pytanie.. Traktujesz ich tak, bo na to zasłużyli. Tylko do końca, to nie ich wina, że miedzy tobą, a panem Evans jest taka a nie inaczej. Może.. daj im jednak szansę?
-Hmm.. Dziękuję ci misiek, bardzo pomogła mi ta rozmowa i twoja opinia na ten temat. Teraz już będę kończyć, bo ty pewnie zmęczony, a ja ci tu truję.
-Nie ma sprawy. Przecież wiesz, że zawsze chętnie cię wysłucham i pomogę.
-Kochany jesteś. To buziaki i jeszcze raz, bardzo dziękuję.
-No buźka, pa.
Po zakończonej rozmowie, telefon odłożyłam na stoliczek obok łóżka i poszłam do łazienki. Stanęłam przed umywalką i spojrzałam w lustro.
Ehh.. Mogłam się spodziewać, że kiedyś będę płakać przez chłopaka i to nie jednego, ale nie z powodu tej piątki. Roxi, co się z tobą dzieje?
Z kranu puściłam chłodną wodę i obmyłam lekko czerwoną twarz. Wróciłam do pokoju, usiadłam na łóżku i zaczęłam czytać książkę.
*Zayn*
-To był zły pomysł wysyłając Nialla i Harrego razem do sklepu. - stwierdziłem patrząc na zegarek w telefonie
-Spokojnie, zaraz wrócą. - odparł Louis szykujący "szkło" w kuchni
Nagle usłyszeliśmy jak drzwi wejściowe się otwierają, a już po chwili naszym oczom ukazała się długo wyczekiwana dwójka.
-No w końcu. - powiedział Liam z szerokim uśmiechem na twarzy
-Ciesz się, że wróciliśmy. - Horan postawił zakupy na blacie kuchennym i razem ze Stylesem zaczęli wszystko rozpakowywać - Wpadnie jeszcze mój braciak.
-Spoko, dawno go nie widzieliśmy. - odpowiedział Payne
Kiedy stolik w salonie był już cały zastawiony, a Lou wybrał film, wszyscy wygodnie rozsiedli sie na kanapie lub fotelach.
-Ejj.. Może Rox, by do nas dołączyła? - zaproponował Nialler
-To jest dobry pomysł. - Tommo się wyszczerzył. Sorry, on się zawsze szczerzy, ale teraz tak bardziej xD.
-Bo na pewno się zgodzi tu przyjść. - Liam i jego optymizm
-Zawsze warto spróbować. - podniosłem się, po czym z kieszeni mojej dżinsowej kurtki wyjąłem małe lusterko i przeglądając się w nim poprawiłem włosy - To idę po nią.
-Zayn będzie brał Roxi na swój urok osobisty, haha... - zaśmiał się Harry - Powodzenia.
*Roxi*
Minęły moze jakieś dwie godziny i znowu usłyszałam pukanie do drzwi, a po chwili moim pięknym oczom ukazał się wysoki brunet.
-Zayn, no bo kto inny? - lekko się uśmiechnęłam
-No heeej.
-To, o co chodzi?
-Robimy małą imprezkę, takie bardziej kameralne posiedzenie. Jestem ja, chłopaki i ma przyjść brat Niallera. To może chcesz z nami posiedzieć? Lou wybrał jakąś komedię i ... - zaczął przekonywać
-Okay.
-Trudno, ale próbowałem.. Zaraz, co?!
-Chętnie spędzę z wami wieczór. - podniosłam się z łóżka
-W takim razie, chodźmy.
***
-To, co oglądamy? - zapytałam będąc już w salonie
Wszyscy odwrócili się w moją stronę.
-Zgon na pogrzebie. - odpowiedział mi Tomlinson - Mam nadzieję, że jeszcze nie oglądałaś?
-Emm.. Szczerze? Widziałam to już ze sto razy, ale nie zaszkodzi obejrzeć ten sto pierwszy. - lekko się uśmiechnęłam i usiadłam na kanapie obok Horana
-To co, zaczynamy? - Zayn zaczął polewać
-Przypominam, że młoda nie pije. - odezwał się Harry
Ale ten człowiek mnie denerwuje. wszystko robi mi na złość. Jak dziecko normalnie. Chciałam mu już pocisnąć, ale ugryzłam się w język.
-Hazza, bez przesady. - Malik spojrzał na Stylesa bez żadnej namiętności
-Zayn spoko, nie piję. Jeśli to tak razi Harrego i przypuszczam, ze nie tylko jego - spojrzałam na Payne'a - to nie będę robić problemu.
-To może ja ci soku naleję? - zaproponował Louis i nie czekając na moją odpowiedź wyrwał do kuchni
W tym samym czasie zadzwonił mój telefon, odebrałam.
-Hallo?
-Cześć Roxi tu Greg.
-Hej, co tam?
-A spoko. Dzwonię, żeby zapytać czy nie dałabyś wyrwać się z domu?
-Chętnie, ale niestety mam inne plany.
-Spławiasz mnie?
-Nie, pewnie że nie. Po prostu ktoś cie wyprzedził.
-No trudno. To w takim razie do zobaczenia.. kiedyś.
-Haha, pa.
-Sadziłem, że tylko czekasz na jakiegoś wybawiciela. - zaśmiał się Niall
-Nie lubię zmieniać planów.
Proszę. - Louis podał mi szklankę z sokiem
Dziękuję. - posłałam mu ciepły uśmiech
Liam włączył komedię i zaczęli pić. Wzięłam łyk soku.. sorry drinka. Tak już w pierwszej chwili dało się tam wyczuć niemałą ilość alkoholu. Spojrzałam na Tomlinsona. Chłopak tylko głupio się uśmiechnął. Niby najstarszy z nich, a najbardziej na lajcie. Nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi. Blondyn szybko wstał z miejsca i poszedł otworzyć. Parę chwil później wysoki szatyn witał się z chłopakami.
-Roxi?! - zdziwił się na mój widok
-No heej Greg. - pomachałam mu ręką, dalej siedząc na kanapie - Serio, Greg Horan? Horan?!
-To wy się znacie? - Nialler lekko zgłupiał
-Po znaliśmy się dwa dni temu w kawiarni. Pokazałem jej okolicę, a później uderzyliśmy na imprezę. - tłumaczył Greg - A wy, skąd się znacie?
-Córka naszego menagera. - odparł Payne
***
Po dwóch drinkach od Tomlinsona trochę bardziej się rozkręciłam i włączyłam do rozmów. Najwięcej gadałam z Gregiem i Zaynem. Dość często dogryzałam też Stylesowi. Chłopaki zaproponowali grę w butelkę, ale wypisałam się z tej zabawy i jeszcze w miarę przytomna o 03.00 wylądowałam w swoim łóżku...

Nowy bohater:
Greg Horan - brat Niall 

wiek: 22 lat



zainteresowania: piłka nożna




opis: zabawny, miły, sympatyczny, lubi imprezować




 

wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 5

Obudziłam się o 07.00. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. O dziwo czułam się dobrze. Zero bólu głowy, czy oznak najmniejszego kaca. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Obmyłam, jeszcze zaspaną twarz i ubrałam się w dresy. Założyłam buty, wzięłam słuchawki do ręki i zeszłam na dół. Nikogo nie było. Głucha cisza, którą zakłócało jedynie, równomierne tykanie zegara. Weszłam do kuchni. Z miski stojącej na blacie kuchennym wyjęłam jabłko  i ugryzłam kawałek. Stałam zamyślona i wpatrywałam się w jeden punkt za oknem. Nagle poczułam czyjś ciepły oddech na mojej szyi.
-Na co tak patrzysz?
Szybko się odwróciłam. Przed sobą zobaczyłam, szeroko uśmiechniętego Horana.
-Proszę, nie rób tak więcej!
-Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć. A ten.. Jesz to jabłko?
-Trzymaj.
Oddałam mu owoc i poszłam do przedpokoju.
-Gdzie idziesz?
-Biegać, a co? Nie mogę? Payne dał mi jakiś szlaban czy coś?
-Haha.. Fakt, strasznie go wkurzyłaś, ale nie. Tak pytam.
-A okay.. Too, idę.
Założyłam słuchawki na uszy, puściłam muzykę i wyszłam z domu.
*Niall*
Hmm.. Wróciła po 02.00 lekko chwiejnym krokiem. Nagrabiła sobie u Liama, co totalnie jej nie rusza. A teraz jak gdyby nigdy nic, wyszła biegać... Jak ja ją lubię.
Wróciłem do pokoju, wziąłem prysznic, ubrałem się i zszedłem zpowrotem do kuchni. Wstawiłem wodę na kawę i wziąłem się za robienie śniadania. Usłyszałem jak drzwi wejściowe się otwierają.
-Oo już wróciłaś. Zjesz ze mną?
-Ymm.. A co jest?
-Jajecznica na boczku.
-Okay. To tylko pójdę się ogarnąć.
*Roxi*
Kiedy wróciłam do kuchni nikogo w niej nie było. Usłyszałam jak ktoś śpiewa "beybe beybe". Weszłam do jadalni, gdzie zobaczyłam Nialla układającego wszystko do śniadania. Oparta o framugę drzwi, stałam i przyglądałam się Irlandczykowi, który jak widać, nie zauważył mojej obecnosci w pomieszczeniu. W momencie, gdy odwrócił sie w moja stronę, zamarł. Był to bardzo zabawny widok.
-Emmm... Długo już tu stoisz?
-Dość długo, żeby zorientować się, że jesteś fanem Biebera.
-Wybacz, że musiałaś tego słuchać.
-Spoko, zdecydowanie bardziej wolę tą piosenkę w twoim wykonaniu.
-To może już przestańmy gadać i weźmy się za jedzenie?
-Chętnie.
***
Siedziałam w salonie i pisałam esemesy z Dylanem. Nie mogłam się już doczekać dzisiejszego koncertu. Już niedługo miałam zobaczyć swój ulubiony zespół na scenie. W domu, oprócz mnie, byli Styles i Payne. Horan z tego co mi wiadomo, pojechał odwiedzić rodzinę, a Tomlinson i Malik... W sumie, to nie wiem, co się z nimi stało.
Nagle do salonu weszła boska dwójka. Z puszkami piwa rozsiedli się w fotelach i włączyli TV.
Mecz? Cudownie... Na prawdę nic mnie tak nie uszczęśliwi jak krzyki przy każdej dobrej akcji lub golu, drużyny Anglików.
Może soczku? Bo alkoholu dzieciom nie sprzedajemy. - powiedział Harry z wrednym uśmieszkiem na twarzy
Przewróciłam tylko oczami i żeby nie słuchać tych beznadziejnych komentarzy ze strony chłopaków, poszłam do "swojego" pokoju.
Za niedługo powinien przyjechać Wolf, więc postanowiłam zacząć się szykować. Wzięłam szybki prysznic i wysuszyłam włosy. Następnie ubrałam fioletowe rurki i fullcap oraz czarny t-shirt z napisem "Linkin Park FOREVER". Kiedy byłam gotowa, usłyszałam dzwonek do drzwi. byłam pewna, że to mój przyjaciel, więc od razu wyszłam z pokoju, wcześniej ostatni raz przeglądając się w lustrze. Zatrzymałam się w połowie schodów na parter i zobaczyłam jak Liam rozmawia o czymś z nikim innym tylko Dylanem.
Dylan! - pisnęłam i rzuciłam się na szyję chłopakowi.
***
Koncert był świetny! Bawiłam się doskonale. Po koncercie zaproponowałam Dylanowi, żeby pojechał ze mną do domu Nialla.
-Chętnie bym wpadł, ale jutro rano wylatuję do Francji.
-Aaa no tak. Jeju już się nie mogę doczekać, kiedy tam do ciebie przyjadę.
-Jak na razie musisz wytrzymać jeszcze te cztery dni.
-Weź mnie nie dobijaj.
-Nie przejmuj się. Nawet nie zauważysz jak szybko zlecą.
-W towarzystwie tej piątki? Na pewno.
***
Kolejny dzień zleciał tak samo ja poprzednie. Wstałam rano, wyszłam pobiegać i resztę czwartku spędziłam w domu słuchając muzyki, czytając książkę i wnerwiając Stylesa.
***
Obudziłam się o 06.00 i jak zwykle wyszłam na poranny jogging. Kiedy wróciłam, wzięłam prysznic, ubrałam się i zjadłam śniadanie w towarzystwie Nialla. Może to dziwne, ale on jako jedyny z całej piatki, denerwuje mnie najmniej, prawie w ogóle.
***
Idziemy na miasto trochę się rozerwać. Przyłączysz się do nas? - zapytał Louis, kiedy weszłam do salonu
Nie. - odpowiedziałam bez żadnego przejęcia
Dobra, koniec z tym! Na początku jakoś to znosiłem, ale mam już tego dość! Czy mogłabyś powiedzieć, co takiego ci zrobiliśmy, że tak nas traktujesz? - wypalił Payne
Okay. Skoro tak ci na tym zależy. - wyjęłam telefon z kieszeni spodni i wybrałam numer mojego ojca. Oczywiście nie odbierał. - Możesz dać mi swoją komórkę? - spojrzałam na Liama, który po chwili zawahania dał mi ją. Wpisałam ten sam numer telefonu, co przedtem i nacisnęłam zielona słuchawkę, po czym włączyłam na głośno mówiący.
-Witaj Liam, co tam u was? Coś się stało?
-Cześć tato. Nie, nic się nie stało. Chciałam zapy...
-Przepraszam Roxene, ale nie mam czasu.
Połączenie zostało przerwana, a ja oddałam telefon jego właścicielowi.
-To ci wystarczy?
Nie rozumiem tego. - Payne był zmieszany
-Tak jest od kąd stanęliście na drodze mojego ojca. Zawsze tylko: Zayn to, Harry tamto, a Liam ostatnio. Nigdy nie ma: Cześć Roxi, jak minął dzień? Co u ciebie? Dla niego liczycie się tylko wy. A ja? Mnie mogłoby nie być.
Moje oczy zrobiły się szklane. Jak to tak powiedziałam, to na prawdę zabolało. Oni serio byli ważniejsi ode mnie.
Nie miałam ochoty dłużej tam z nimi stać, pobiegłam do sypialni, którą obecnie zajmowałam. Usiadłam na parapecie i przyglądałam się widokowi za oknem Nawet nie zauważyłam, kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
Czyli wychodzi na to, że po za Dylanem, nie mam nikogo. - powiedziałam sama do siebie
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi...

Komentarz = MOTYWACJA + SZACUNEK DLA AUTORA